Forum Forum o telenowelach i nie tylko! Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Skoki Narciarskie
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o telenowelach i nie tylko! Strona Główna -> » Nasze zainteresowania / Sport
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kropka
Pfff



Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 1726
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:47:44 31-01-11    Temat postu:

Haha, ja to samo, po każdej kolejce się darłam jak nienormalna "Jeeeeeeeeeeeest" albo "Taaaaaaaaaaaaaaaaaaak", a moja mama tylko się śmiała z drugiego pokoju Ale emocje były duże i naprawdę świetnie się patrzyło na naszych skoczków. Niemcy faktycznie są w naszym zasięgu, na mistrzostwach możemy z nimi powalczyć tak myślę, ale jeśli Freund będzie dalej skakał tak jak skacze, a pozostali pozostaną w niezłej formie, to będzie ciężko.

Właśnie to jest najbardziej optymistyczne w tym wszystkim, że Kamil już skacze świetnie, a wszyscy się wypowiadają, że to nie jest jego szczyt możliwości, że stać go na więcej. Więc ja tak liczę, że to więcej nastąpi w Oslo Very Happy Szczególnie, że on lubi tą skocznie.

Byrt myślę potrzebuje trochę czasu. U nas zawodnicy mieli pecha, bo każdy młody, u którego pojawia się talent, jest trochę pod presją, bo zaczyna się o nim mówić jako o następcy Adama. Tak było nawet z Kamilem i on sobie nie bardzo z tym radził swego czasu, zresztą ja się nie dziwie. Dlatego jego obecna forma mnie cieszy też z drugiej strony - Adam wreszcie ma świadomość, że jest ktoś w drużynie, kto go "zastąpi". Na pewno mu się lepiej skacze z tą myślą.

O tak, to cieszy najbardziej Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ansza
Natalia i Diego



Dołączył: 19 Kwi 2010
Posty: 9970
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Królewskie Miasto Stołeczne WARSZAWA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:13:58 01-02-11    Temat postu:

Ja tam wierzę w chłopaków! Obstawiam srebro! A jakże! Poza tym jak są dwa konkursy drużynowe to musi coś się udać!!!

Co do indywidualnych to ja mówię teraz: Stoch będzie miał medal! (nie wiem na jakiej skoczni i wogóle, ale będzie miał!)

A tak wogóle jak będzie medal w drużynie to Adam będzie wreszcie spełniony! Bo tego jedynego (no dobra MŚ w lotach nie miał, no ale nigdy nie był dobry na mamutach) mu brakuje Smile


Napiszę więcej jeszcze wieczorem, bo teraz uciekam na espaniola.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ines
Levy Adicta ツ



Dołączył: 30 Kwi 2010
Posty: 9279
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 612 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:25:10 13-02-14    Temat postu:

Jego złote marzenie - Kamil Stoch.


12 lutego 2014.

W skakaniu na nartach pomogło mu to, że... się ożenił.




Kamil Stoch z żoną/AKPA.






Od ojca często słyszał, że musi sto razy przegrać, żeby w końcu coś raz wygrać. Od wuja, że nie wstyd jest płakać po porażkach, jeśli dało się z siebie wszystko. Od cioci otrzymywał słowa pocieszenia, że w końcu wyjdzie z cienia Adama Małysza (36). - Wygrałem na igrzyskach, bo w końcu wydoroślałem - mówi sam Kamil Stoch (27). - Dojrzałem do samodzielności. Rodzina pomaga w trudnych chwilach, ale na belce jestem sam. Nikt mnie tam nie uratuje...

W uwierzeniu w siebie pomógł mu cały klan Stochów. Wszyscy szukali lekarstwa na presję, z którą sobie nie radził ich chłopak. Ojciec jest psychologiem klinicznym i wiedział, że porażki strącały syna w zwątpienie. Przez lata deprymowało go też wiszące w powietrzu pytanie: czy będzie następcą Adama Małysza? Gdyby nie wybrał sportu, pewnie zostałby psychologiem, jak ojciec. Ale w Zębie, rodzinnej miejscowości, za domem była górka, na której można było zrobić skocznię. Na tej górce zaczęła się jego sportowa pasja.

Skoki ćwiczyć zaczął w wieku 9 lat. Od razu chciał wygrywać. - Kamil to prawdziwy góral - zapewnia jego mama. - Chociaż na co dzień jest grzeczny i uprzejmy, to charakter ma bardzo twardy! Już jako 12-latek skakał na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Przed pierwszą próbą założył się z trenerem o czekoladę, że przekroczy 100 metrów. Skoczył aż 128! To wtedy powiedział, że jak dorośnie, zdobędzie złoty medal na olimpiadzie. Widać było, że ma talent i odwagę. I nie boi się marzyć!

Wytrwał w pasji jednak tylko dzięki ojcu. To on nauczył syna systemu koncentracji i namówił do ciężkich treningów. Kamil skończył Akademię Wychowania Fizycznego w Krakowie. Świetnie mówi po angielsku i niemiecku. - Po zakończeniu kariery chcę pozostać przy sporcie - zdradza mistrz olimpijski z Soczi. - Może jako trener lub menadżer?

Nowy rozdział w jego życiu rozpoczął się w sierpniu 2010 roku. To wtedy został szczęśliwym małżonkiem. Nie mogło obyć się bez hucznego góralskiego wesela. Potem była tygodniowa podróż poślubna i... powrót do treningów. Po ślubie każdy kolejny sezon zimowy był lepszy. W ubiegłym roku wywalczył nawet tytuł mistrza świata.

- Dobrze skaczę, bo się ożeniłem - żartował. - Małżeństwo bardzo mi służy. Żona daje mi poczucie większej pewności i stabilizacji w życiu. Czuję większy spokój wewnętrzny, a to wpływa na sport. Dziewczyna, dzięki której tak dobrze mu idzie, to Ewa Bilan (29), absolwentka pedagogiki. Kamil poznał piękną blondynkę w marcu 2006 roku pod mamucią skocznią w Planicy w Słowenii. On skakał, a ona pracowała jako fotoreporterka. Kiedyś robiła zdjęcia fotomodelkom na wybiegu, zresztą sama próbowała sił w konkursach piękności.

- Ewa jest z Zakopanego - zwierza się nasz mistrz olimpijski. - Chodziliśmy do jednej szkoły, tylko że jest ode mnie starsza o 2 lata. Widziałem ją codziennie, ale ona wtedy mnie nie zauważała. Para mieszkała blisko siebie, ale poznali się aż tysiąc kilometrów od domu! Teraz mają wspólne mieszkanie w Zakopanem. Dom w stanie surowym w Zębie Kamil dostał od rodziców. Na razie są małżeństwem głównie telefonicznym, bo skoczek od sierpnia do kwietnia jest w ciągłych rozjazdach.

- Do domu wpadam na kilkadziesiąt godzin - opowiada. - Wrzucam rzeczy do pralki i idę pobiegać po górach. Gdy wracam, to rozwieszam pranie i pakuję się na kolejne zawody. W rodzinnym Zakopanem pojawia się na dłużej tylko z okazji zawodów. Tęsknią za nim wszyscy: żona, rodzice, starsze siostry: Anna (31) i Natalia (29) oraz pies Krywań, owczarek podhalański. Najbliżsi żartują, że Kamil coraz rzadziej używa góralskiej gwary, bo ciągle jest z dala od rodziny.

Żona sprawiła, że w jego życie liczy się znacznie więcej niż tylko sport. Poza skokami interesuje się rajdami samochodowymi Formuły 1 i chciałby zrobić licencję pilota. Razem z żoną jeździ do opery, chodzą do teatru, do muzeum. - Ostatnio Kamila zauroczyła muzyka klasyczna - zdradza Ewa Bilan- -Stoch. - Zakochał się w Chopinie... Żona jest pod wrażeniem przemiany, którą przeszedł jej mąż. Kiedyś był bardzo impulsywny, mówiąc po góralsku "nieokrzesany". Teraz ten chłopak, w którym się zakochała ponad 7 lat temu, na jej oczach staje się prawdziwym mężczyzną.

- Czuję się przy moim mężu szczęśliwa i bezpieczna - zapewnia. - Wszystko mi w nim imponuje, a najbardziej szczerość. Jak w każdym góralskim domu w kuchni rządzi pani Ewa. Kamil poradzi sobie z wodą na herbatę, z jajecznicą i z makaronem. Z resztą potraw ma już poważny kłopot. Gdy jest głodny i nie ma przy nim ukochanej małżonki, chwyta za telefon i zamawia... pizzę.

Ważną rolę w życiu Kamila odgrywają stałe tradycyjne góralskie cnoty: dbałość o rodzinę, pracowitość, wrażliwość i religijność. Tak jak jego rodzice, dziadkowie i pradziadkowie jest katolikiem. Co niedziela stara się być na mszy świętej. Wieczorem znajduje czas na modlitwę. To też jest czas na refleksję i zastanowienie się nad sobą.

- Przed zawodami modlę się o to, żeby nikomu z zawodników nic się nie stało, o siłę wewnętrzną dla siebie i o to, żebym umiał cieszyć się ze zwycięstwa i godnie przyjął porażkę - zwierza się Kamil Stoch. Jest zupełnie inny niż nasz poprzedni wielki skoczek narciarski Adam Małysz. Nie tak pogodny, bardziej refleksyjny, nieśmiały, zamknięty w sobie. Nie znosi wywiadów, nie występuje w reklamach, nie myśli o pieniądzach.

W locie po złoty medal w Soczi kask Kamila ozdabiał symbol polskiego lotnictwa. Biało-czerwoną szachownicę na oliwkowo-zielonym tle nasz mistrz zobaczył przed rokiem w Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie podczas sesji zdjęciowej. Z żoną stworzyli projekt kasku. Trzeba było jeszcze uzyskać zgodę ministra obrony narodowej. Kamil napisał list do zwierzchników naszych sił zbrojnych. Argumentował, że chciałby latać jak piloci słynnego Dywizjonu 303. Jego prośba spotkała się ze zrozumieniem. W Soczi ten symbol polskiego lotnictwa dodał naszemu skoczkowi skrzydeł. Niech dalej mu służy!



Małżeństwo bardzo mi służy. Żona daje mi poczucie większej pewności i stabilizacji w życiu - mówi/East News.



Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aurora
♥ Extranjera ♥



Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 12421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:07:20 16-02-14    Temat postu:

GENIALNY

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aneta
Natalia i Diego



Dołączył: 15 Cze 2010
Posty: 6833
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 225 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:51:20 27-03-14    Temat postu:

Agnieszka bardzo dziękuje za piękny wywiad z Kamilem. ja również mu gratuluje życzę Kamilowi powodzenia w dalszej karierze

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ines
Levy Adicta ツ



Dołączył: 30 Kwi 2010
Posty: 9279
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 612 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:25:15 08-10-14    Temat postu:

Tak miało być - Rozmowa z Ewą Bilan Stoch i Kamilem Stochem.


Środa, 24 września 2014.

Życie mistrza nie jest łatwe: niekończące się treningi, zawody, stres. Życie z mistrzem też nie bywa proste, i to z tych samych powodów. Ewa i Kamil przekonali się o tym jeszcze przed ślubem. Dlatego teraz, jako mąż i żona, najbardziej sobie cenią wspólnie spędzony czas.





Ewa Bilan Stoch i Kamil Stoch/Ewa Bilan Stoch /Pani.







Ewa.

Poznaliśmy się podczas zawodów Pucharu Świata w Planicy w 2006 roku, gdzie pracowałam jako początkujący fotograf. Był nieśmiały, nie patrzył mi w oczy, spuszczał wzrok i... to mnie kompletnie zauroczyło. Spodobał mi się. Intuicyjnie poczułam, że to bardzo dobry, wrażliwy człowiek. Okazało się, że on, wtedy już członek naszej kadry skoczków, był moim kolegą ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem. Stamtąd go jednak nie pamiętałam. Pewnie mijaliśmy się na korytarzach, ale ja byłam o dwie klasy wyżej i trenowaliśmy kompletnie inne dziedziny: on narciarstwo, ja dżudo.

W Planicy wymieniliśmy się tylko telefonami, jednak szybko zaczęliśmy się spotykać. Nie było to łatwe - ja studiowałam pedagogikę w Krakowie, on wciąż mieszkał w Zakopanem, bo tam trenował i przygotowywał się do matury. Pewnego razu, gdy wpadłam do domu na weekend, Kamil zabrał mnie do Zębu, i tak poznałam rodzinę Stochów. Okazało się, że byłam pierwszą dziewczyną, którą przyprowadził do rodziców. Wtedy właśnie zrozumiałam, że traktuje naszą znajomość bardzo poważnie. Kiedy się poznaliśmy, skończyłam 21 lat, on miał 19. Właściwie razem dojrzewaliśmy i byliśmy dla siebie jak lustra.



Kamil jest w sporcie uparty, w domu zdarza mu się
pewne rzeczy odpuścić - mówi Ewa bilan Stoch
/Jordan Krzemiński /AKPA.





Kamil oświadczył mi się po trzech latach, a rok później staliśmy przed ołtarzem. Wszystko było tak, jak sobie wymarzyłam: piękny góralski kościółek na Bachledówce, rodzina, znajomi, bliscy, a sakramentu udzielił nam zaprzyjaźniony misjonarz. Przyznaję: jestem szczęściarą, bo los dał mi Kamila - cudownego, ciepłego człowieka, ale codzienność nie jest bajką i nad każdą relacją trzeba ciężko pracować.

Właściwie już na początku zorientowałam się, na czym polega związek ze sportowcem - nieustanne treningi, wyjazdy na zawody, stres, fizyczne i psychiczne zmęczenie, przeciążenie. Kamil potrzebuje potem wyciszenia, odpoczynku. Nauczyłam się nie wchodzić w takich chwilach mężowi w drogę, pozostawiać mu przestrzeń. Jestem samotnicą, nigdy się nie nudzę, umiem wypełnić sobie czas, więc dla mnie to nie jest takie trudne. Oczywiście zdarza się, że tęsknię, szczególnie pod koniec długiego zimowego sezonu, ale cały czas jesteśmy ze sobą w kontakcie.

Gdy on jest na zawodach, rozmawiamy rano i wieczorem. Jedyne miejsce, w które nie zabiera telefonu komórkowego, to skocznia. Czy skoki mnie przerażają? Jestem sportowcem, lubię adrenalinę, jeszcze w szkole bywałam wiele razy na Wielkiej Krokwi, patrzyłam w dół i nie było to dla mnie straszne. Dopiero kilka lat temu, podczas kolejnych zawodów Kamila w Planicy, wyjechałam z koleżanką pod próg skoczni mamuciej i... zamarłam. Tego dnia głównie milczałam. Musiałam się jednak przyzwyczaić. Teraz denerwuję się tylko w trakcie konkursów na granicy ryzyka, kiedy organizatorzy nie odwołują skoków mimo wiatru i fatalnych warunków atmosferycznych, tak jak to miało miejsce pod koniec ubiegłego sezonu w Harrachovie. Wtedy stałam pod skocznią i modliłam się, żeby wszyscy chłopcy bezpiecznie wylądowali.

Wiem, że Kamil jest skoncentrowany na tym, co robi. Doskonale zna swoją psychikę, ciało, panuje nad emocjami. Ale to typowy Bliźniak: w sporcie uparty, w domu zdarza mu się pewne rzeczy odpuścić, na treningach zorganizowany, z normalnym życiem radzi sobie słabiej. Bywa zapominalski - powtarzam jedną prośbę trzy razy, jeśli wciąż nie pamięta, proszę go, żeby zapisał. Gwoździe w domu przybijam zwykle ja, pewnie zrobiłby to bez problemu, ale ja w takich sprawach jestem po prostu znacznie szybsza. Kamil nie gotuje, ale chętnie zmywa naczynia, nie odkurza, za to woli prasować, nie myje łazienki, ale w kuchni jest pedantem. Ja, przyznaję, tych zajęć domowych za bardzo nie lubię, więc doskonale nawzajem się uzupełniamy.

Jest bardzo troskliwy i opiekuńczy. Gdy wyjeżdża, dba, żebym wcześniej miała zatankowany samochód i aktualne badanie techniczne, a w lodówce znalazła moje ukochane ciastka z kremem: ptysia albo torcik orzechowy. Potrafi mnie też pochwalić, dowartościować, zachwycić się moją nową sukienką. Kolegom z kadry doradza komplementowanie swoich partnerek i żon, mówi im, że kobiety tego potrzebują, że dzięki temu czują się docenione... Kiedyś po randce mogłam go przez telefon pytać, jak byłam na niej ubrana, ale nie potrafił odpowiedzieć, dziś takie rzeczy zauważa. Mamy teraz dobrą sytuację materialną, jednak umówiliśmy się z Kamilem, że jeśli jedno z nas zacznie się dziwnie zachowywać - uderzy mu woda sodowa do głowy czy będzie zbyt rozrzutne - to drugie bierze patelnię do ręki i po góralsku "bez łeb".

Odczuwamy oczywiście popularność Kamila, ale staramy się żyć normalnie. Mieszkamy na Podhalu, tu traktują nas jak swoich, tylko w sezonie turystycznym bywa trudniej, kiedy ludzie chcą z nim robić sobie zdjęcia, jednak to nam nie przeszkadza chodzić na targ pod Gubałówkę albo do kina. Dla mnie najważniejszy jest czas spędzany razem, wspólny spacer po lesie czy wycieczka w góry. Cenię to bardziej niż podróż do Paryża, chociaż tam akurat jeszcze nie byłam.

-------
Ewa Bilan Stoch - ukończyła pedagogikę na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie, absolwentka Krakowskiej Szkoły Artystycznej z dyplomem artysty fotografa. Założyła firmę Evenement Team reprezentującą męża oraz kilku innych sportowców. Ma 29 lat.





Kamil.

Ewa wyróżniała się w szkole urodą: piękna, filigranowa blondynka o zielonych oczach. Wspaniale się poruszała - wdzięcznie, kobieco, to sprawiało, że wszyscy chłopcy zwracali na nią uwagę i ja też, ale... wydawała się poza moim zasięgiem. Kiedy ją spotkałem w Planicy, miałem nie najlepszy sezon, a tamten konkurs kończyłem bez klasyfikacji. Wtedy medale zdobywał Adam Małysz, jednak już rozglądano się za jego następcą. Zaczęliśmy z Ewą rozmawiać, potem poszliśmy na spacer. Była bardzo bezpośrednia, naturalna. Po spotkaniu z nią poczułem się lepiej, a gdy wróciłem do Zakopanego, często o niej myślałem, zastanawiałem się, jak się z nią umówić, i nagle sama zadzwoniła. Poprosiła o wywiad ze mną, tłumaczyła, że to jedno z jej zadań na zajęcia. Do dziś nie znam prawdy, ale chciałbym usłyszeć, że to był tylko pretekst, żeby mnie zobaczyć.


Siedzieliśmy w knajpce, piliśmy herbatę za herbatą. Nie pamiętam nawet, ile to trwało, wiem tylko, że zapłaciłem największy w życiu rachunek za parkowanie. Nasze spotkanie to nie zbieg okoliczności, myślę, że tak miało być. Wtedy w kawiarni pierwszy raz poczułem bliskość, która wciąż nam towarzyszy. Jesteśmy już ze sobą ponad osiem lat i wiele przeżyliśmy, także trudniejsze chwile. Na studiach wynajmowaliśmy mieszkanie w podkrakowskich Proszowicach. Musiałem łączyć treningi z nauką, często zdarzało mi się o świcie jechać do Zakopanego, potem wracałem na uczelnię i wiedziałem, że jak się coś zdarzy, to mogę na Ewę liczyć, bo ona zawsze przyjedzie i pomoże.

Przy niej czuję się pewnie, łatwiej mi się trenuje, kiedy wiem, że czeka na mnie w domu. Ona dobrze mnie rozumie, daje mi poczucie bezpieczeństwa. Gdy jestem daleko, mogę do niej zadzwonić i się wyżalić. Nawet przez telefon potrafi wszystko trafnie skomentować i tak dobrać słowa, żebym poczuł się lepiej. Kilka razy mnie zaskoczyła i zrobiła mi niespodziankę: przyjechała bez uprzedzenia na zawody. Na igrzyskach olimpijskich w Soczi poszedłem do budynku Polskiej Misji Olimpijskiej wyjąć swoje pranie, a tam poproszono mnie do biura. Zobaczyłem wielkie aluminiowe opakowanie - skrzynię na głośniki, i już się domyśliłem, że w środku jest Ewa. To była niespodzianka, wszyscy śmiali się do łez. Byłem bardzo szczęśliwy, zwłaszcza że wcześniej źle się czułem, okropnie bolała mnie głowa. To dzięki niej zdobyłem medal. Nie zdradziła się z niczym, a przecież musiała dużo wcześniej załatwić wizę i bilety. Na igrzyskach są takie przepisy, że możemy się widzieć tylko przez chwilę, ale sama świadomość, że ona jest blisko, była dla mnie ważna.



Cytat: “Ewa jest skrupulatna, błyskawicznie analizuje i umie znaleźć rozwiązanie w trudnych sytuacjach” - Kamil Stoch.





Ewa, jak wiele żon sportowców, mogłaby nie pracować zawodowo, ale ona jest zbyt ambitna. Dlatego zawsze pomagała mi w negocjacjach kontraktów, umów sponsorskich - szybko okazało się, że jej to dobrze wychodzi. Wkrótce zrobiła uprawnienia menedżerskie i teraz prowadzi już pięciu chłopaków z kadry.

Ewa jest skrupulatna, błyskawicznie analizuje i umie znaleźć rozwiązanie w trudnych sytuacjach. W podróż poślubną udało się nam wyjechać... dwa lata po ślubie. Wybraliśmy Afrykę. Najpierw w Tanzanii odwiedziliśmy misjonarzy, potem mieliśmy spędzić tydzień na Zanzibarze. Kiedy dopłynęliśmy tam promem, okazało się, że nasz hotel jest po drugiej stronie wyspy i trzeba zorganizować transport. Wpadłem w popłoch. "Co teraz zrobimy?", powtarzałem przerażony, bo nie wyobrażałem sobie, jak w tłumie naganiaczy znaleźć tych, którzy nas zawiozą w odpowiednie miejsce. Ewa załatwiła wszystko błyskawicznie, dogadała się z tubylcami, ustaliła dobrą cenę. W domu też radzi sobie świetnie, oczywiście kiedy jestem, staram się jej pomagać. Przewrotny los sprawia, że niemiłe przygody dzieją się wtedy, gdy mnie nie ma - burza śnieżna albo pęknięta opona w samochodzie.

Na szczęście Ewa ma wspaniałego brata. Adam jest na miejscu i chętnie ją wspiera. Jest towarzyska, czasem wychodzi wieczorami ze swoimi przyjaciółkami. Czy bywam o nią zazdrosny? Tak, ale sobie ufamy, więc to raczej tylko lekkie piknięcie serca, gdy na jakiejś imprezie interesuje się nią za dużo mężczyzn. Umie świetnie zadbać o siebie, włożyć ładną sukienkę, umalować się, uczesać. Lubię się z nią pokazywać. To żona kupuje mi ubrania, ja kompletnie nie zwracam na to uwagi - gdyby nie ona, chodziłbym w jednych spodniach przez dwa lata. W sezonie zawody trwają od czwartku do niedzieli, więc wracam nocą i do środy jestem w domu.

Ewa świetnie gotuje, przyrządza zupy warzywne. Nauczyła mnie też jeść buraczki, których nie znosiłem. Wolę jednak pójść z nią do restauracji, posiedzieć i porozmawiać, bo mamy mało czasu i nie chcę, żeby go traciła, stojąc w kuchni. Usta nam się wtedy nie zamykają i musimy sobie wszystko opowiedzieć. Jakiś czas temu dostaliśmy od rodziców działkę w Zębie, budujemy tam dom z widokiem na Tatry. Ja się tym zajmuję, ale wszystko z nią uzgadniam, pokazuję plany, radzę się. Chcemy, żeby był duży ogród, bo oboje lubimy przyrodę, ciszę i spokój. Podziwiam ją też za pasję fotograficzną. Staram się ją dopingować, bo wierzę w jej talent.

Cieszyłem się, gdy jeszcze w Krakowie zdecydowała się na szkołę fotografii artystycznej. Wiele się tam nauczyła, poprawiła technikę, zdobyła doświadczenie. Ewa robi świetne portrety, ciekawie sfotografowała moich kolegów skoczków, a na wspólnych zgrupowaniach - ich żony i dzieci. Podczas wycieczek wiecznie gdzieś biega z aparatem, ale najbardziej fascynuje ją reportaż. Od kilku lat jeździ na Słowację i dokumentuje życie cygańskich rodzin. Zaprzyjaźniła się z dwiema i robi im sesje w ich domach w blokowisku. Nie ma tam już śladu po romantycznych taborach, ale na tych zdjęciach widać uczucia - a to jest najpiękniejsze. Tak, Ewa jest mistrzynią pokazywania emocji.

------
Kamil Stoch - skoczek narciarski, absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie, dwukrotny mistrz olimpijski z 2014 roku, zdobywca Kryształowej Kuli w sezonie 2013/2014. Ma 27 lat.


PANI 10/2014.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ines
Levy Adicta ツ



Dołączył: 30 Kwi 2010
Posty: 9279
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 612 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:12:07 19-11-15    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o telenowelach i nie tylko! Strona Główna -> » Nasze zainteresowania / Sport Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin